Bardzo lubię morze, ale także jeziora i inne różnego rodzaju wody. W nadmorskim klimacie wypoczywa mi się najlepiej. Niekoniecznie muszę wtedy leżeć na plaży i całymi dniami, na przemian, się opalać i pływać. Wystarczy, że oddycham świeżym, morskim powietrzem, a nie miejskimi spalinami. Choć Hel, o którym chcę napisać, to również miasto z krążącymi samochodami, to jednak uważam, że morski klimat rekompensuje wszystko to, co złe i niezdrowe :)
Mówiąc szczerze nigdy nie byłam w Helu na dłużej. W sumie to odwiedziłam go dwa razy. Raz ze szkolną wycieczką sto lat temu, a drugi raz teraz, latem 2013. Na dodatek i za pierwszym i za drugim razem, gdy tam byłam, pogoda raczej nie dopisała. No, ale mogłam wybrać na jego zwiedzanie inny dzień. Mimo tego, że pogoda nie sprzyjała, turystów łącznie z nami było wielu i wszyscy nastawieni na zwiedzanie zabytków, latarni i muzeów. Na plażowanie to nie był dobry czas. Turystów ciągnie tu zapewne samo położenie Helu, na samym krańcu Półwyspu Helskiego. Każdy bowiem chce zobaczyć słynny helski cypel i bezkres morza. Co ciekawe, wg Kaszubów, z obu jego stron znajdują się dwa morza: Wielkie i Małe. Mianem Wielkiego Morza określane jest morze Bałtyckie, zaś za Małe Morze uważa się wody Zatoki Gdańskiej. Tak więc stojąc na cyplu, jesteśmy pośrodku dwóch mórz.
Troszkę o historii Helu
Wg historycznych zapisków, Hel przez wiele wieków był odcięty od lądu, a jego mieszkańcy żyli tylko dzięki morzu. Zajmowali się połowem ryb oraz fok. Znajdował się tu również port handlowy. Hel podczas II rozbioru Polski należał administracyjnie do ziem pruskich, trwało to z przerwami aż do 1919 roku. W czasie II wojny światowej Hel skapitulował najpóźniej, bo dopiero 2 października 1939 roku. Obecnie Hel jest prężnie rozwijającym się miastem. Posiada dobrze rozbudowaną komunikację drogową, kolejową oraz żeglarską.
Wrócę natomiast do tematu samego cyplu helskiego, o którym dziś będzie mowa. By znaleźć się na cyplu, możecie dojść drogą od Fokarium lub od latarni morskiej. My wybraliśmy tę druga opcję. Nie sposób się tam zgubić, gdyż wszędzie znajdują się znaki informujące gdzie jesteś i gdzie dalej iść. Ulica jaka prowadzi do cypla nosi nazwę Kuracyjnej. Właściwie z początku jest to ulica, a dalej już droga podobna do tej, która prowadzi na wydmy w Łebie. Idzie się całkiem dobrze a trasa jest ciekawa, zwłaszcza, że po drodze można zwiedzać budynki należące niegdyś do jednostki wojskowej.

Jedno z wielu stanowisk ogniowych. Prócz tego po drodze mijamy również liczne schrony i umocnienia.
Idąc dalej w końcu napotykamy na główne wejście na plażę (na wprost) oraz na kładkę (po lewej stronie), dzięki której można przejść cały cypel, jeśli nie chcemy iść po piasku. My zdecydowanie wybraliśmy kładkę, nie chcieliśmy ryzykować spacerując plażą przy wzburzonym morzu. Mimo silnego wiatru widoki były warte spaceru w silnym wietrze.

Kładka prowadząca przez całą długość cyplu na Helu.

Po prawej stronie widzimy bezkresne morze, zaś po lewej nadmorską roślinność.
Dotarliśmy i na sam cypel, no może nie na, ale nad sam cypel helski. Robi wrażenie, nawet z dala widać było zderzające się fale obu mórz. Poniżej znajduje się zdjęcie zrobione z oddali na cypel. Kawałek za nim stoi odsłonięty w 2013 roku pomnik w kształcie kamienia. Zwany jest on Kopcem Kaszubów i zaznacza początek Polski.

Spacerując dalej, można było spotkać jeszcze wiele innych pozostałości po schronach i bunkrach, które niegdyś służyły w obronie półwyspu. Jednym z nich były baterie przeciwlotnicze. Do dnia dzisiejszego zachowało się stanowisko 31 im. Heliodora Laskowskiego.
Kończąc nasz spacer po helskim cyplu możemy udać się przed siebie i zwiedzić helskie Fokarium. Droga poprowadzi nas tuż przy portach morskim i jachtowym. Wzdłuż ulicy znajduje się wiele barów i restauracji więc pewnie większość z Was, tak jak i my skusi się na smaczną, świeżą rybkę.

Wyjście z helskiego cyplu.

Port morski na Helu.