Dziś opiszę Jaskinię Mylną, która tak samo jak jaskinia Obłazkowa znajduje się na czerwonym szlaku; obie niedaleko siebie. Będąc w jaskini Mylnej na tymże szlaku, przechodzimy na drugą stronę Raptawickiej Turni. Samo dotarcie do niej jest ciężkie i wymaga posiadania nieco siły. Trzeba, jak już pisałam w poprzednim artykule, wspinać się po stromych zboczach za pomocą łańcuchów przyczepionych do skał. A w ramach odpoczynku podczas wspinaczki możemy podziwiać widok na Tatry.
By móc zwiedzić jaskinię musieliśmy wejść na wysokość ok. 1098 m n.p.m., gdyż mniej więcej na tej wysokości położony jest punkt naszego zwiedzania. Oczywiście, jak w każdej (nieoświetlonej) jaskini, wskazane byłoby mieć ze sobą latarkę lub inne źródło światła, wygodne buty i nieprzemakalne obuwie. Aha, i co najważniejsze mapę. Może to nie jest duża jaskinia, w której się zginie, ale nazwa jej nie wzięła się chyba bez przyczyny. Zresztą ostrożności nigdy za wiele.
Mylna jest jedną z najciekawszych jaskiń w Tatrach udostępnionych dla turystów. Na mapie widzimy korytarze, zaznaczone na czerwono, których łączna długość wynosi 1630 metrów. Natomiast do zwiedzania udostępnione jest jedynie 300 metrów tej trasy. Ale nawet na tę krótką drogę do przebycia warto zaopatrzyć się w niezbędne rzeczy np. w ciepłe ubranie. A to dlatego, gdyż jak powszechnie wiadomo w jaskiniach ciepło nie jest i tak: latem temperatura w jaskini wynosi ok. 5 stopni C na plusie, zaś zimą spada poniżej zera. Chłód bijący z jaskini czuliśmy już przed wejściem do niej...
Wejście do jaskini Mylnej - widoczna mgła z pary wodnej unosząca się przy wejściu.
Pierwsza komora w jaskini Mylnej.
Na początku naszej przygody z jaskinią Mylną chodzenie po niej okazało się całkiem przyjemne. Chłód był bardzo dobry dla nas w porównaniu do upału panującego na zewnątrz. Nie przeszkadzały nam nawet kamienie i inne odłamki skalne, a przejścia do następnych miejsc korytarzami okazały się duże, takie, że z łatwością można było przez nie przejść. Korytarz doprowadził nas do otworu oświetlonego światłem dziennym zwanego "oknem Pawlikowskiego". Nazwa ta pochodzi od nazwiska badacza jaskini Jana Gwalberta Pawlikowskiego. Jak widać na mapie są dwa takie okna, z których rozciąga się krajobraz gór.
Przyjemne chodzenie po jaskini trwało niestety tylko do pewnego czasu. A mianowicie do momentu, gdy chcąc ujrzeć kolejne zakątki jaskini musieliśmy się przeciskać, a co więcej czołgać przez bardzo wąskie przejścia. Parę metrów od wejścia czekało na nas wyzwanie: przejście przez wąski przesmyk... Oto i on:
Pierwszy przesmyk, przez który się czołgaliśmy.
Przeprawa ta nie była łatwa, co zresztą widać na zdjęciu. Co chwila zdejmowaliśmy i zakładaliśmy nasze plecaki i czołgaliśmy się dalej po czerwonym szlaku. Ponieważ to była nasza pierwsza wycieczka do jaskiń, nie byliśmy przygotowani na wiele rzeczy i między innymi nasze ubrania po wyjściu z jaskini nie wyglądały najlepiej. Spodnie i buty były przemoczone, ponieważ na dnie szlaku znajdowała się miejscami woda.
Ważne w jaskini jest to, byśmy trzymali się wyznaczonego szlaku (w tym przypadku szlaku czerwonego), gdyż znajdziemy tu wiele rozgałęzień odbiegających od głównej drogi. Uwaga - mogą one zmylić podróżujących. I właśnie odnośnie mylenia drogi przytoczę tu historię pewnego księdza. Otóż ksiądz ten wybrał się w lipcu 1945 roku do owej jaskini w celu zwiedzenia jej. Liczne korytarze doprowadziły do tego, że ksiądz ten zgubił się i niestety zmarł z wycieńczenia. Jego ciało odnaleziono dopiero dwa lata później w odległym końcu korytarza... Ta smutna historia uczy nas tego, że należy trzymać się wyznaczonej na mapie trasy oraz tego, iż nie należy jaskini zwiedzać samemu. Najlepiej wyruszać do niej większą grupą.
Jedno z rozgałęzień w jaskini Mylnej.
Przejście wzdłuż szlaku jaskini zajęło nam ok. 30 minut, ale zwiedzaliśmy ją na szybko, gdyż źródło naszego sztucznego światła nie pozwalało nam zostać w niej dłużej. Mimo wielu niedogodności polecam zwiedzanie jaskini Mylnej, gdyż jest to sprawdzian dla samego siebie. Mnie (z racji tego, że nie lubię ciasnych i ciemnych pomieszczeń), najbardziej ucieszył widok światła dobiegającego z wyjścia jaskini :)
Teraz już spokojnym krokiem wracaliśmy w dół do doliny Kościeliskiej zostawiając za sobą jaskinię Mylną i Obłazkową.