Chciałam sprawdzić czy wyrośnie on w warunkach jakie panują w naszym kraju. I oto co zaobserwowałam.
Zasadziłam pestki arbuza (świeże, od razu po zjedzeniu go) w doniczki z ziemią. Oczywiście można też użyć nasion, które są dostępne do kupienia. W sprzedaży są odmiany arbuza odporne na przymrozki, więc będą najlepsze na klimat panujący w Polsce.
Po zasadzeniu w doniczce i podlaniu, nasiono kiełkuje w ciągu kilku pierwszych dni:
Po dwóch tygodniach, jest już wstępnie ukształtowana roślina
którą można zasadzić w ziemi w ogrodzie. Najlepszym terminem sadzenia jest koniec maja, gdy już jest ciepło na dworze.
Co do miejsca staramy się, by w obu przypadkach miejsce takie nie było ani zbyt słoneczne, ani za bardzo zacienione. Choć pewnie lepiej, jak miejsce takie ma dużo słońca, bo jak wiemy arbuzy pochodzą z Afryki, a tam raczej są upały.
\
Niestety ten arbuzowy krzaczek mi się nie zachował. Być może miał zbyt mało wody (codzienne podlewanie) lub za dużo słońca? W każdym razie w następnym roku poszukam innego miejsca i może wtedy wyrośnie.
Natomiast jeśli chodzi o część pestek zasadzonych pod folią (szklarnią), arbuz wyrósł całkiem nieźle. Jak na pierwszy raz byłam bardzo szczęśliwa widząc pojawiające się małe, zielone główki tego pysznego owocu. Pierwszy raz dostrzegłam je jakoś pod koniec sierpnia, czyli dwa miesiące od zasadzenia. Z tego co wyczytałam później nasiona należy wysiewać w lutym lub marcu, a nie jak ja w czerwcu. Ale człowiek na błędach się uczy. Ważne jest również to, że najpierw należy zasadzić nasiona w doniczkę, a dopiero później przesadzić roślinę do ziemi. Zerwałam gotowy owoc dopiero w połowie października, jak główka była trochę większa.
Z trzech główek moich arbuzów przetrwała tylko jedna. Ważyła ona 330 gram (co upamiętniłam na zdjęciu). Wnętrze było raczej pomarańczowe niż czerwone, a w smaku pyszne i bardzo słodkie. Szkoda tylko, że było go tak mało, ale za rok zasadzę nasiona prędzej i mam nadzieję, że wyrośnie większy i jeszcze smaczniejszy.
A tutaj arbuz wyhodowany pod gołym niebem. Też fajnie wyrósł, więc nie trzeba do jego hodowli mieć folii lub szklarni:
A tu w środku ładnie zaczerwienionych, choć po zerwaniu przeleżał jeszcze w szafce tydzień
Trzeba przyznać, że był on słodszy niż te w sklepie.
Oczywiście warto, chociażby spróbować, zasadzić własnego arbuza m.in. ze względu na jego wartości odżywcze oraz lecznicze. Każdy z pewnością wie, że arbuzy w większości (92%) składają się z wody, więc są idealne na upalne dni, jako przekąska gasząca pragnienie. Są słodkie i orzeźwiające, dzięki kwasom: jabłkowym i cytrynowym. Arbuzy to wspaniały zamiennik słodyczy, szczególnie dla osób dbających o linię, 100 g arbuza zawiera tylko 30 kcal, więc można go jeść ile tylko się chce. Prócz tego posiadają, znikome, ale zawsze witaminy takie jak: B1, B2, C, a także potas, wapń, chlor, sód, siarkę, magnez, fosfor, żelazo i miedź.
Jeśli chodzi o lecznicze działania to jest to owoc moczopędny, dzięki czemu oczyszcza nerki. Posiada również cenny likopen, który wspomaga leczenie w przypadku chorób nowotworowych. Jeśli macie problemy ze skórą, tu również przyda się arbuz. Stosuje się go w maseczkach, ponieważ ma działanie przeciwzmarszczkowe i ściągające, a także tonizujące. Poza tym leczy zajady i stany zapalne skóry.
Tak więc jak widać nie ma lepszego sposobu na zdrowie jak zajadanie się arbuzami, najlepiej tymi swoimi.