Na ulicy Mickiewicza 115 w Jastarni znajduje się zabytkowe muzeum poświęcone rybakom, rybołówstwie i wszystkiego co z tym związane. Napiszę tu jak tam dotrzeć, gdyż może ktoś z Was mieć z tym podobny problem jaki mieliśmy my. Mianowicie wybraliśmy się na ulicę Mickiewicza (główna ulica) i podążaliśmy wg numerów na domach, aż trafimy na numer 115. Po dość długim spacerze dotarliśmy na miejsce, ale nie do muzeum, tylko do czyjegoś domu :D Na szczęście miła Pani, właścicielka domu poinformowała nas, że do owego muzeum dotrzemy idąc w drugą stronę (czyli tam skąd przyszliśmy, a dodam, że wyszliśmy mniej więcej koło molo) i że mamy się nie sugerować numeracją. Trochę to dziwne. No, ale nic innego nam nie pozostało jak się wrócić. I tak po około 30 minutowym spacerze dotarliśmy do Muzeum pod Strzechą.
Zastaliśmy gospodarzy wypoczywających w drewnianych fotelach na podwórku, które było zastawione przez nowe, jak i remontowane łodzie rybackie. Od właścicielki dowiedzieliśmy się, że odnową, jak i tworzeniem nowych łodzi, czyli szkutnictwem, zajmuje się jej syn. Także gdyby ktoś z Was chciał drewnianą łódź na jeziorko to wiecie gdzie się zgłaszać.

Wraz z gospodynią udaliśmy się piętro, a właściwie swego rodzaju strych, kryty (zgodnie z nazwą miejsca) strzechą. Bilet kosztował chyba 2 zł, więc nie drogo jak na wakacyjną atrakcję, a z pewnością warto. Zresztą sami zobaczycie na zdjęciach. Ponieważ jest to prywatne muzeum, historię tego miejsca opowiadają, podczas zwiedzania, właściciele domu. A są nimi państwo Struck, którzy muzeum prowadzą od pokoleń. Przyznam, że nie lubię sama zwiedzać takich miejsc jak muzea, bo za wiele się człowiek wtedy nie dowie. Zupełnie inaczej jak stoi przed nami "żywa historia", która tworzyła wraz z całą rodziną to miejsce.

Z opowieści pani Struck dowiedzieliśmy się m.in. do czego służyła większość maszyn, urządzeń oraz przedmiotów (kiedyś) codziennego użytku.
Wielu z tych rzeczy obecnie się nie używa, gdyż zastępowane są elementami plastikowymi, które jak wiemy swoją trwałość mają. Nie to co te, tyle lat służyły na morzu i teraz jeszcze w całej okazałości można je oglądać w muzeum.

Muzeum pod Strzechą jest izbą rybacką, która pochodzi z przełomu XVIII i XIX wieku. Zwiedzając ją, dotykając eksponatów, dowiadując się wszystkiego co niegdyś rybołówstwa dotyczyło, można poczuć jakby czas się cofnął.

Lampy, które niegdyś oświecały pokład łodzi i statków.

A tu buty. Pewnie, niektórzy z Was zastanawiają się czemu są takie duże? Też o to zapytałam właścicielkę. Otóż dlatego, że były bo buty noszone przez rybaków podczas zimy. A jak wiemy zima nad morzem bywa bardzo mroźna. Dlatego też takie buty zakładano na te na nogach (jedne na drugie), by było cieplej. Stąd ta wielkość.
Chata pod Strzechą to nie tylko miejsce do zwiedzania dla pojedynczych turystów. Mogą tu również (za wcześniejszą rezerwacją) przyjeżdżać większe grupy, szkolne wycieczki, zielone szkoły czy inne tego typu instytucje.
Ławeczki dla grupy szkolnej. Na stole widoczna taca z piaskiem i pułapka na mewy. Odwiedźcie to miejsce, a dowiecie się jak ona działa.